Samochody spalinowe w Niemczech wracają do łask

Postęp technologii elektrycznych w motoryzacji jest widoczny gołym okiem, chociażby patrząc na dane techniczne nowych elektryków, a także na słupki sprzedaży. W Europie możemy już na przykład wyróżnić takie państwa, jak Norwegia, gdzie pojazdy z napędem na prąd stanowią większość rynku, a w innych krajach elektryki są już naprawdę mocno liczącą się siłą. Nie oznacza to jednak, iż cały ten proces będzie dążyć do całkowitego zakazu jednostek spalinowych. Mimo że takie plany rzeczywiście są w głowach polityków, taki przepis posiada swoich przeciwników. Na drugą stronę barykady przeniosły się ostatnio Niemcy, które nie mają w planach poparcia planowanej na czerwiec ustawy o zakazie sprzedaży samochodów spalinowych do 2035 roku.

Czy zakaz sprzedaży spalinówek ma rację bytu?

W ostatnich latach wiele europejskich państw zaczęło obiecywać, iż w przeciągu najbliższych kilkunastu lat wprowadzi ogólnokrajowy zakaz sprzedaży nowych samochodów spalinowych. Prawdopodobnie najdalej w swoim postanowieniu posunął się rząd Wielkiej Brytanii. Do 2030 roku ma tam bowiem zostać wprowadzony powyższy zakaz, który sprawi, iż na Wyspach Brytyjskich dozwolona będzie sprzedaż wyłącznie takich konstrukcji, jak samochody hybrydowe oraz elektryczne. Zjednoczone Królestwo nie musi jednak oglądać się na nikogo, gdyż od kilku lat jest już poza Unią Europejską. Nie oznacza to jednak, iż sama Unia nie planuje wprowadzić podobnych rozwiązań.

Już w lipcu powiem Komisja Europejska ma w parlamencie złożyć propozycję ustawy, która przewidywałaby zakończenie sprzedaży aut z jednostkami spalinowymi w 2035 roku, a więc już za trzynaście lat. Taki pomysł nie powstałby oczywiście, gdyby nie rozmowy z przedstawicielami państw należących do Unii Europejskiej. Taki ruch jednak wiązałby się z naprawdę ogromnymi konsekwencjami nie tylko dla producentów samochodów, ale również i dla obywateli. Nic więc dziwnego, iż przeciwnicy wprowadzenia takiego pomysłu zaczynają coraz mocniej dochodzić do głosu i nie zgadzają się z pomysłami Unii. Ta grupa od niedawna ma nowego, sporego sojusznika.

Niemcy zmieniają punkt widzenia o 180 stopni

Niemcy od lat bardzo mocno promowali technologie elektryczne w motoryzacji, między innymi za sprawą naprawdę sporych dotacji na auta napędzane energią elektryczną. Wiele plotek mówi jednak o tym, iż program dotacji może się zakończyć, zaś pewnym jest, iż kwestia zakazu sprzedaży samochodów spalinowych w 2035 roku nie będzie czymś, co poprą władze kraju naszych zachodnich sąsiadów. Nowa koalicja rządząca, składająca się z partii SPF, FDP oraz Zielonych, zmienia założenia swoich poprzedników, a tym samym jest przeciwna całkowitemu zatrzymaniu produkcji aut spalinowych w Unii Europejskiej.

Oczywiście nie oznacza to, iż zdaniem niemieckich rządzących kwestia silników spalinowych powinna pozostać niezmienna. Jeżeli bowiem czyste samochody spalinowe chcą na rynku przetrwać, będzie musiało zajść trochę zmian. – Chcemy, aby silniki spalinowe pozostały opcją, o ile pracują wyłącznie na paliwach syntetycznych – przyznał w rozmowie z prasą nowy minister transportu i infrastruktury Niemiec, Volker Wissing. Jego zdaniem rozwój motoryzacji elektrycznej jest bardzo ważny, jednakże nie powinniśmy ograniczać się tylko do tego typu aut. Zamiast tego, konieczna jest promocja jednostek hybrydowych, które posiadają o wiele większą rzeszę fanów, a także zadbanie o to, by silniki spalinowe korzystały jedynie z paliw syntetycznych, a nie tych opartych w całości o ropę naftową.

Czy zmiana stanowiska Niemiec wpłynie na popularność samochodów elektrycznych?

Gdyby zmiana stanowiska rządu niemieckiego zaszła pięć czy dziesięć lat temu, być może teraz nie mówilibyśmy o takich wzrostach zainteresowania takimi samochodami w tym kraju. Obecnie jednak gałąź motoryzacji opierająca się na elektrykach naprawdę mocno się rozwija, a takie auta są o wiele przyjaźniejsze dla kierowców. Oznacza to, iż spora część konsumentów nie wybiera aut elektrycznych, gdyż otrzymują na to dotacje, a dlatego, iż po prostu wolą mieć taki pojazd. Zmiana punktu widzenia Bundestagu raczej tego nie zmieni.